Jak sobie poradzić po śmierci męża ?
Śmierć bliskiej osoby
Śmierć bliskiej osoby jest jednym z najbardziej traumatycznych i bolesnych doświadczeń w życiu człowieka. W jednej chwili tracimy kogoś, z kim dzieliliśmy naszą codzienność niekiedy przez dziesiątki lat, kogo kochaliśmy, kto dzielił z nami nasze radości i smutki. Tak naprawdę nigdy nie jest się gotowym na odejście męża czy żony, życiowego partnera, niezależnie od tego, czy spada to na nas niczym grom z jasnego nieba, czy też mamy świadomość tego, że tracimy go na skutek długotrwałej choroby i powinniśmy już być nieco oswojeni z myślą o tym, co nieuchronne. Śmierć burzy nasze szczęście, burzy nasze życie i kończy jego pewien etap. Zabiera nie tylko ukochaną osobę, ale również naszą miłość, zastępując ją bólem, rozpaczą, pustką i samotnością. Nic więc dziwnego, że osoba, która musi zmierzyć się ze stratą męża lub żony, traci poczucie życiowej stabilizacji, bezpieczeństwa i musi niejako na nowo odnaleźć się w zupełnie nowej dla siebie rzeczywistości.
Jak więc poradzić sobie po śmierci męża, żony, życiowego partnera?
Przede wszystkim musimy pozwolić sobie na żałobę. Każdy człowiek potrzebuje czasu, by poradzić sobie z emocjami i przede wszystkim musi pozwolić sobie na to, by je na własny sposób przeżywać. Musi pozwolić sobie na łzy, na cierpienie i na ból. Nie powinien udawać przed innymi, że się trzyma, nie powinien przekonywać samego siebie, że musi być silnym dla innych. Uczucia, które będzie tłumił w sobie, prędzej czy później znajdą ujście i mogą doprowadzić do całkowitego załamania psychicznego, do długotrwałej depresji. Tylko pozwolenie sobie na żałobę, na przeżywanie tych wszystkich emocji sprawi, że z czasem nie tylko pogodzimy się ze śmiercią ukochanej osoby, nie tylko zaakceptujemy nieuchronność życia ludzkiego, ale nauczymy się na nowo czerpać radość i być może, otworzymy się na nową miłość.
W żałobie możemy wyróżnić kilka etapów i niestety, nie da się ich określić czasowo. Każdy człowiek ma własny czas zmagania się z życiowymi doświadczeniami i emocjami. Nie da się tego przyspieszyć. W początkowej fazie żałoby człowiek zmaga się z poczuciem niedowierzenia i szoku. Nie potrafi zaakceptować śmierci ukochanej osoby, a czasami wręcz nie dopuszcza do siebie myśli, że miała ona miejsce. Jest przepełniony żalem, smutkiem, poczuciem pustki i samotności. Wpada w skrajne stany emocjonalne od rozpaczy po gniew. Nie potrafi pogodzić się z zaistniałą sytuacją i zaprzecza temu, z czym musi się zmierzyć. Następnym etapem żałoby jest etap dezorganizacji. Osoba, zmagająca się ze śmiercią partnera, ma poczucie chaosu w swoim życiu, przestaje wierzyć w siebie, nie radzi sobie z codziennością. Wiąże się to z utratą poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, z koniecznością radzenia sobie samemu z tym, co do tej pory dzieliło się z mężem czy żoną. Na tym etapie żałoby człowiek albo szuka kontaktu z innymi, albo ma tendencję do zamykania się w sobie, izolowania od świata. Tu również można zaobserwować wpadanie w skrajne stany – od całkowitej bezradności po nadmierną aktywność. Na tym etapie żałoby człowiek stara się już powoli rozumieć stratę ukochanej osoby i powoli uczy się żyć bez niej. Ostatni etap żałoby to pełna akceptacja śmierci współmałżonka, pogodzenie się z nią i dostosowanie do nowej sytuacji.
Czy są sposoby na złagodzenie cierpienia po śmierci męża?
Tak. Każdy, kto stracił ukochaną osobę, musi dać sobie czas i musi dać sobie go tyle, ile potrzebuje, by odzyskać emocjonalną równowagę. Musi pozwolić sobie na emocje, na ich wyrażanie i odreagowywanie tego, co czuje. Dobrze jest mieć przy sobie kogoś, z kim będzie dzieliło się myślami i uczuciami, kto po prostu wysłucha bez okazywania litości. Kto będzie potrafił zrozumieć, kto po prostu będzie obok. Oczywiście, nie musimy na siłę być z innymi – jeżeli potrzebujemy chwili samotności, pozwólmy sobie na nią. Pozwólmy też na to, by inni nas wspierali, nie odrzucajmy ich pomocy, nie izolujmy się, rozpamiętując nasze cierpienie. We wspomnieniach nie ma niczego złego, ale nie mogą one być rozdrapywaniem ran. Wspominajmy ukochaną osobę z uśmiechem, z miłością, dziękując jej za to, że była z nami. Rzecz jasna, będziemy tęsknili i ta tęsknota zostanie w nas po kres naszych dni, ale możemy nauczyć się z nią żyć. Kiedy już pogodzimy się z odejściem ukochanej osoby, pozwólmy sobie na to, by żyć. Śmierć męża czy żony nie oznacza końca naszego życia i nie musimy czuć wyrzutów sumienia, że my nadal żyjemy. W pewnym momencie naszego życia musimy pozwolić sobie na to, by na nowo kogoś pokochać, by otworzyć się na nowy związek. Tu również nie możemy czuć wyrzutów sumienia. Czy osoba, która odeszła, chciałaby, abyśmy do końca byli sami? Nie. Musimy wierzyć, że ukochana osoba chciałaby, abyśmy po jej śmierci odnaleźli swoje szczęście na nowo. Abyśmy po prostu żyli tak, by czuć się szczęśliwymi. Nie chciałaby naszego cierpienia, naszego rozpamiętywania, naszego zatracania się z bólu. Chciałaby tego, co dla nas najlepsze. A my sami… mamy prawo do tego, by być szczęśliwymi. Nie możemy zamykać się na życie, ponieważ my nadal żyjemy. Odeszła jakaś część nas, naszego życia, ale toczy się ono dalej, choć biegnie już zupełnie innym torem niż to, jak sobie je wyobrażaliśmy, kiedy jeszcze mieliśmy u boku ukochaną osobę.
Mam świadomość, że sugestia otwarcia się na nową miłość dla kogoś, kto stracił męża czy żonę, dla kogo ból po śmierci bliskiej osoby, jest niczym bluźnierstwo. I ja to doskonale rozumiem. Prawda jest taka, że życie człowieka nie kończy się ze śmiercią ukochanej osoby i wyłącznie od niego zależy, jak będzie wyglądało dalej. Jednak każdy, kto utracił bliską osobę, musi zacząć od tego samego… od dania sobie czasu.
Opinie o mojej pracy
Kliknij, aby zobaczyć wszystkie OPINIE.
O autorce
Przeczytaj więcej o autorce: Otylia Wrzos oraz o jej wróżbach tutaj: moje wróżby.